Jakiś czas temu na blogu mogłyście zobaczyć mój haul z drogerii internetowej LADYMAKEUP. Wśród kosmetyków, które zamówiłam znalazła się także czekoladka Makeup Revolution Pink Fizz. Początkowo chciałam zamówić sobie wersję Vice, ale akurat była wyprzedana. Padło zatem na wersję różową, która też od jakiegoś czasu chodziła mi po głowie. Obejrzałam sobie kilka makijażowych tutoriali z jej wykorzystaniem i stwierdziłam, że paletka ma potencjał. Dodatkowo brakowało mi palety o jasnej kolorystyce. Ostatnio używam jej dosłownie codziennie, testuję, kombinuję z kolorkami, więc pomyślałam, że coś Wam o niej napiszę.
Paletka Pink Fizz to jedna z wielu palet jakie znajdziemy w ofercie marki Makeup Revolution. Czekoladki są chyba najbardziej rozpowszechnione. Wiadomo, jest to tańszy odpowiednik palet droższej marki, na które czasem nie każdy chce lub może sobie pozwolić. Cena czekoladek MUR jest do zaakceptowania, często pojawiają się też promocje, obniżki.
Różowa paletka może budzić skrajne emocje. Dla jednych opakowanie wyda się tandetne i kiczowate, innym może się spodobać. Ja tam do różowego koloru nic nie mam, nawet lubię. Paletę zamówiłam też poniekąd z powodu jej wyglądu, stanowi ciekawy element do zdjęć na bloga czy Instagram. :D W środku każdej czekolady MUR znajdziemy duże lusterko, dwustronną pacynkę oraz folię z nazwami poszczególnych cieni. No i przede wszystkim w większości super napigmentowane (jak za taką cenę!) cienie.
W różowej palecie nie może zabraknąć cieni w różowo - pudrowej tonacji. Znajdziemy tutaj także piękne brązy, dość ciekawy granat, przybrudzoną szarość, beżowy cień bazowy. Nie wieje nudą. Tylko 3 z 16 cieni posiada matowe wykończenie. Ja lubię cienie perłowe, więc w zupełności mi to odpowiada. Nie będę się rozpisywać na temat każdego cienia z osobna, ale powiem Wam, że moje ulubione to te o nazwach Flute, Sprakling, Toast, Girl, Elegant, Cork i wszystkie maty. Najsłabsze cienie to jasny perłowy Bubbles, pudrowy Rosy i niestety duży tytułowy Pink Fizz (po ich roztarciu pozostają prawie same połyskujące drobiny, a szkoda).
Niektóre cienie, szczególnie te mocniej brokatowe lubią się osypywać. Kluczem do sukcesu jest tu dobór odpowiedniego pędzelka i robienie najpierw makijażu oczu, a później twarzy. Do jednych cieni lepiej sprawdzą się pędzelki o sztywniejszym włosiu syntetycznym, a do innych miękkie z włosia naturalnego. Ja używam głównie pędzli Hakuro oraz różnych tańszych z chińskich zestawów, które nie raz widzicie na moim blogu. Zazwyczaj korzystam też z bazy pod cienie, która podbija pigmentację i przedłuża trwałość makijażu.
Paletka Pink Fizz przypadła mi do gustu, cienie są w większości bardzo dobrze napigmentowane. Z łatwością można nimi wykonać dzienny makijaż. Nie ma też problemu z mocniejszym makijażem wieczorowym, bo jak widać powyżej mamy tutaj też ciemne cienie. Kilka cieni mniej mi odpowiada, ale w ogólnym rozrachunku polubiłam się z tą paletą. To już moja druga czekoladka, mam też wersję Death by Chocolate (to mój nr 1!). Marka MUR niedawno wprowadziła do sprzedaży kilka nowych wersji, więc teraz wybór czekoladowych palet jest jeszcze większy.
Znacie czekoladki z Makeup Revolution, która jest Waszą ulubioną? Co sądzicie o różowej Pink Fizz?
- 31.1.17
- 28 Komentarze